Duchowość bio-robotów: odwieczny spór o inteligencję zwierząt

Współcześnie naukowcy dostarczają coraz więcej dowodów, że zwierzęta mają pewne zdolności przypisywane dotychczas tylko ludziom, chociażby takie jak zdolność odczuwania emocji, czy umiejętność wyciągania prostych wniosków. Przyprawiają tym o zawrót głowy środowiska, które tradycyjnie podzielają przeciwną opinię. Opinię, która bliższa jest postrzeganiu zwierząt jako bio-robotów. Co ciekawe, spór o inteligencję zwierząt, choć współcześnie przebija się do mediów, jest o wiele starszy niż się nam może wydawać.

Sama koncepcja zwierzęcia jako nieczułej i bezmyślnej biologicznej maszyny powstała na gruncie nowożytnej filozofii francuskiej. W 1641 r. René Descartes (Kartezjusz) wydał drukiem swoje Zarzuty i odpowiedzi późniejsze, w których filozof zbudował ideę zwierzęcia maszyny, pisząc że:

Przede wszystkim oczywiste jest, że w ciałach zwierząt, tak samo jak w naszych, znajdują się kości, nerwy, muskuły, krew, tchnienia życiowe i pozostałe organa tak przysposobione, aby mogły same, bez żadnego myślenia, powodować wszelkie ruchy, które obserwujemy u zwierząt.

Zgodnie z tym podejściem, zwierzęta są postrzegane jako maszyny działające instynktownie i motywowane wyłącznie hormonalnie, które zaprogramowała Natura. Myśl ta ścierała się z podejściem innego francuskiego filozofa nowożytnego - Michela de Montaigne. Choć dla obu myślicieli rozum był miarą prawdy, Michel de Montaigne rozumiał człowieka jako część przyrody, zaś w zwierzętach, ten renesansowy humanista, wolał widzieć istoty w pewnym zakresie rozumne i zdolne do odczuwania emocji. W tym rozumieniu bliższe nam ludziom. Jednym słowem, nie wynosił człowieka ponad inne istoty, tym bardziej innych stworzeń nie wynosił ponad człowieka. Pisał, że nie jesteśmy ani powyżej, ani poniżej reszty. Filozof, swe naturalistyczne poglądy najdokładniej wyłożył w swych Essais wydanych w 1580 r. Współcześnie, podobne stanowisko zaprezentował Peter Wohlleben w książce Duchowe życie zwierząt. Stary spór na temat zwierzęcych zdolności umysłowych trwa w najlepsze.

1_DSC03800 2_mjpgWe współczesnym wydaniu, poglądy Wohllebena i innych zwolenników duchowości niektórych gatunków zwierząt są bardzo zachowawcze. Po pierwsze, nikt nie dyskutuje z faktem, że pod względem cywilizacyjnym człowiek zostawia pozostałe gatunki zwierząt daleko w tyle. Podobnie też ludzka zdolność czucia i myślenia nie ma sobie równych w naturze. Z drugiej strony, Wohlleben akcentuje pewną niekonsekwencję ludzkiego myślenia. Otóż, samych siebie widzimy jako osoby, czyli działające w sposób świadomy, wysoce zindywidualizowane jednostki, zdolne do odczuwania emocji, obdarzone pamięcią, wyposażone w rozum, wolną wolę i wewnętrzny kompas moralny, lecz, na margines spychamy nasze zachowania automatyczne. To te zachowania, które pomijają procesy kognitywne w mózgu, takie jak odruchy bezwarunkowe. Cóż bowiem bardziej czyni z nas biologiczne automaty, jeśli nie spontaniczne wybuchy radości, napady smutku po stracie, czy mechanizmy walki i ucieczki. Przecież one także kierują naszym zachowaniem.

O ile więc łatwo przychodzi nam przyznać, że działania automatyczne i podświadome dzielimy z innymi gatunkami, to w przypadku tych świadomych procesów decyzyjnych, podpartych analizą danych wolimy siebie widzieć jako wyłącznych dysponentów. Choć przecież inne gatunki nie są całkowicie pozbawione tej zdolności. Peter Wohlleben jest zdania, że nauka dopóty wypowiada się przeciwko doznawaniu uczuć i zdolnościom intelektualnym zwierząt, dopóki trudno już jest zaprzeczać, że takowe istnieją.

Jeżeli również czujemy opór, aby zgodzić się z tezą o duchowym życiu zwierząt, własne obserwacje warto rozpocząć od domowych pupili. Przecież powszechnie wiemy, że istnieją psy łagodne i agresywne, ciekawskie i towarzyskie oraz zupełnie nieśmiałe, takie które lubią otoczenie tylko najbliższych domowników. Podobnie łatwo będzie nam przyznać, że koty mają swój indywidualny charakter. Jedne osobniki, które znałem osobiście były dominujące, odważne i żądne przygód, inne za to wolały spanie w zaciszu domowym. Jednak mam wrażenie, że w przypadku zwierząt dziko żyjących, mamy pewne opory aby przypisać im coś tak ludzkiego jak charakter, chociaż cechy charakteru obserwujemy u naszych domowych pupili.

3_DSC03799_mJPGCzyż jednak inteligencja nie powinny być o wiele bardziej rozwinięte u zwierząt, które żyją dziko, czyli mają daleko większy bagaż doświadczeń i o wiele trudniejsze zadania do wykonania, aby przeżyć, niż tylko wylegiwanie się w fotelu, opróżnianie miski pełnej jedzenia, zabawy z piłką, czy codzienny spacer na smyczy? Z pewnością, w świecie zwierząt przewagę będą mieć drapieżniki ssaków żyjące w grupach, które muszą wykorzystywać teren do polowania oraz walczyć o to terytorium z konkurentami. Przecież, te właśnie gatunki, polując w grupie (np. wilki), będą musiały wypracować metody komunikacji dla lepszego podziału zadań w trakcie organizowania zasadzki na zwierzynę.

Artykuł opatrzyłem zdjęciem lisa, który polował wzdłuż drogi na gryzonie i inne drobne kręgowce (węże, jaszczurki, żaby itp.). Czy był jedynie biologicznym robotem wiedzionym uczuciem głodu i zapachem? Czy można go nazwać tylko maszyną poruszaną za pomocą kości, ścięgien i mięśni? Myślę, że w skutek obserwacji terenu, zdolności zapamiętywania i analizy danych, wywnioskował, że drobne kręgowce są tam łatwiejsze do upolowania.

2_DSC03798_mJPG